tag:blogger.com,1999:blog-6744434007556063595.post5392804254673707379..comments2024-03-18T00:06:44.442+01:00Comments on Nauczanie w szerszym planie: Jak nie uczyć kreatywnego myśleniaTomekhttp://www.blogger.com/profile/05952232890612219702noreply@blogger.comBlogger9125tag:blogger.com,1999:blog-6744434007556063595.post-34839072072562826072022-04-29T21:54:17.044+02:002022-04-29T21:54:17.044+02:00Uczyć zdecydowanie i w najlepszych uczelniach tego...Uczyć zdecydowanie i w najlepszych uczelniach tego jak najbardziej uczą. Zobaczcie na ofertę WSEiZ w Warszawie, oni wspierają kreatywność studentów. A kierunków mają mnóstwo, <a href="https://wseiz.pl/uczelnia/wydzial-architektury/architektura-i-stopnia/" rel="nofollow">zobacz tutaj</a> jakie są godne uwagi. Ania Drzewieckahttps://www.blogger.com/profile/14773884174627425714noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6744434007556063595.post-71460999536623716302013-09-03T22:58:56.642+02:002013-09-03T22:58:56.642+02:00To nie jest szkoła prywatne (jest non profit), ale...To nie jest szkoła prywatne (jest non profit), ale nie jest też publiczna (bo płatna).<br />Na pewno tej szkole jest łatwiej: nie musi przyjmować wszystkich jak leci (acz nie robi też konkursu na najzdolniejszych), nie musi walczyć o uczniów, bo ma kolejkę chętnych, a budżet ma wystarczający na gromadzenie wyposażenia i zatrudnianie dobrych fachowców. Przy tym duża swoboda edukacyjna, tycząca tego jak uczyć.<br />Oczywiście spaprać można każdy pomysł, ale ja nieodmiennie mam nadzieję, że ktoś skorzysta z moich doświadczeń w kwestii dziecięcego czytania. Bo im się, kurczę udaje - te dzieciaki naprawdę masowo lubią czytać i czytają jak wściekłe.olena.shttp://katar1.blox.pl/htmlnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6744434007556063595.post-30177212973954368652013-09-03T21:40:51.350+02:002013-09-03T21:40:51.350+02:00Zaglądam czasem na Twój blog, lubię oglądać świat ...Zaglądam czasem na Twój blog, lubię oglądać świat z innej perspektywy, a ta katarska jest diametralnie inna:)<br /><br />Szkoły prywatne (bo o takiej chyba mówisz?) są specyficzne, tam wiele zależy od osób, które ją prowadzą. W sektorze publicznym trudniej coś zmienić, a jeśli już idzie odgórnie jakiś pomysł, choćby nowatorski, istnieje duże prawdopodobieństwo, że na masową skalę zamieni się on we własną karykaturę.Tomekhttps://www.blogger.com/profile/05952232890612219702noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6744434007556063595.post-24483676401657282032013-09-02T22:42:21.100+02:002013-09-02T22:42:21.100+02:00Mam dziecko w szkole amerykańskiej, acz nie w USA,...Mam dziecko w szkole amerykańskiej, acz nie w USA, i uwielbiam ją niejako rykoszetem.<br />O niektórych obserwacjach piszę na swoim blogu, zwłaszcza zaś zachwycona jestem stosunkiem szkoły do czytania, i działaniami jakie podejmuje, żeby wpoić dzieciakom zamiłowanie do tego zbożnego hobby.<br />olena.shttp://katar1.blox.pl/htmlnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6744434007556063595.post-68816435705868410462013-09-02T16:18:46.219+02:002013-09-02T16:18:46.219+02:00O, to mi się przypominają sławne grafy na matematy...O, to mi się przypominają sławne grafy na matematyce. Chyba nadal nimi mordują biedne dzieci. Potrafiłam działanie rozwiązać w myśli, a na grafach robiłam błędy, takie to było skomplikowane. Z ulgą zaczęłam uczyć się matematyki normalnie, bodaj w 4 klasie, kiedy uczono już liczenia pod kreską :)lavinkahttps://www.blogger.com/profile/12121055586855735835noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6744434007556063595.post-16440615585994403712013-09-02T08:17:06.422+02:002013-09-02T08:17:06.422+02:00I na deser taki link z cytatem:
http://lodz.gazeta...I na deser taki link z cytatem:<br />http://lodz.gazeta.pl/lodz/1,35153,14515999.html<br /><br />"Ponad połowa przedszkolaków wykazuje uzdolnienia matematyczne. Przez brak umiejętności pielęgnowania ich dzieci przestają je jednak rozwijać już w pierwszej klasie" Tomekhttps://www.blogger.com/profile/05952232890612219702noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6744434007556063595.post-52031353877562798792013-08-31T11:53:23.554+02:002013-08-31T11:53:23.554+02:00Hej Beth,
to co piszesz, to smutny obraz naszej s...Hej Beth,<br /><br />to co piszesz, to smutny obraz naszej szkoły. Poruszyłaś tyle problemów, że nie wiem od czego zacząć:) Spróbuję tak:<br /><br />„Techniki liczenia przestały być istotne - tak jakby wszyscy urodzili się genialni i nie potrzebowali czasu na oswojenie z nową umiejętnością. W tej chwili na matematyce, technik liczenia się już nie trenuje, traktuje się je zupełnie pobieżnie”<br /><br />Więc i u nas i w USA jest tak, że tzw „proces uczenia się” (w sensie: samodzielnie rozumowanie) zaćmiewa „treści nauczania” (czyli osiągnięcie konkretnej wiedzy/umiejętności). Dzieciak zostaje sam z nierozwiązanym matematycznym problemem, bo proces jest ważny, efekt niby przyjdzie później. Często nie przychodzi. Pamiętam, jak sam brzdącem będąc w starej podstawowej wypełniałem słupek za słupkiem. Taki trening (w zakresie głównych działań) pozwalał zautomatyzować myślenie i lepiej zrozumieć istotę działania. Nie wyobrażam sobie, żeby prowadząc abstrakcyjne rozumowanie matematyczne, za każdym razem z kalkulatorem w ręku sprawdzać ile jest 7x6. To po prostu rozprasza. <br /><br />"Młody gubił się w tym potwornie, a problem znikł jak ręką odjął, gdy doszli do dzielenia pisemnego."<br /><br />Nie jest jednoznacznie stwierdzone, że najpierw trzeba pojąć coś rozumowo, aby potem mechanicznie wykonywać zadania. Czasem właśnie mechaniczne ćwiczenie prowadzi do zrozumienia. Tak jak w przypadku Twojego syna:)<br /><br />"W ciągu 4 klasy zamieniłam się niemal w korepetytora. (…) Gdy jednak, zmęczona już tym stanem rzeczy, powiedziałam w szkole, że mój syn nie nadąża za programem, że tempo pracy jest zbyt duże, usłyszałam od dyrekcji, że "matematyka jest po prostu trudna" i "wielu uczniów ma z nią problemy, jeśli nie pracuje dodatkowo w domu". Dziwna sprawa<br /><br />Przygnębiające. Czyli tłumacząc dyrektora z oficjalnego na nasze: my wymiękamy z tym programem, proszę sobie uczyć dziecko samemu. Dobrze, że Młody ma ciebie. Szkoła go nie uczy, a wymaga efektów. Wiem, co potem umieją dzieciaki w gimnazjum i szkole średniej. To nie kwestia tego, że są głupie, ale jak piszesz „stylu i programu nauczania” na wcześniejszych etapach.Tomekhttps://www.blogger.com/profile/05952232890612219702noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6744434007556063595.post-41940120932613511712013-08-29T21:46:06.911+02:002013-08-29T21:46:06.911+02:00cd.
Głowny problem Commone Core sprowadza się w o...cd.<br /><br />Głowny problem Commone Core sprowadza się w opisanym przez ciebie przykładzie do powolności i infantylności programu. W polskiej szkole jest zupełnie odwrotnie, choć podobieństw w efektach jest mnóstwo. <br />Polski program matematyki w SP po zakończeniu nauczania początkowego, zasuwa w strasznym tempie. Żeby sprawdzić, wystarczy ściągnąć ogólnodostępny rozkład godzin do danego podręcznika, załączony na stronie wydawnictwa. Młody miał Nową Erę - nie polecam! <br />Oprócz tempa pracy, istnieje jeszcze problem nacisku na "samodzielne myślenie" przy jednoczesnym "podawaniu gotowej wiedzy przez nauczyciela" . Wbrew pozorom, to może być problem... Wykłady, niemal w sensie dosłownym, są już niemal na porządku dziennym. Techniki liczenia przestały być istotne - tak jakby wszyscy urodzili się genialni i nie potrzebowali czasu na oswojenie z nową umiejętnością. Nie bagatelizowałabym tego "spisywaniem od kolegi i gapieniem w sufit". Techniki liczenia i ich trenowanie są bardzo istotne; logiczne pojmowanie zagadnień przychodzi w dalszej kolejności. W tej chwili na matematyce, technik liczenia się już nie trenuje, traktuje się je zupełnie pobieżnie (jak ktoś ma ochotę może sobie poćwiczyć w domu). Natychmiast po zapoznaniu z nowym tematem wprowadza się zadania tekstowe, często w absurdalnym wręcz brzmieniu (tu znów NE wiedzie prym). <br />Mogłabym mnożyć całe serie przykładów dot. matematyki. W ciągu 4 klasy zamieniłam się niemal w korepetytora. Przerabiałam niemal wszystko z Młodym od początku w domu (na szczęście z efektem). Gdy jednak, zmęczona już tym stanem rzeczy, powiedziałam w szkole, że mój syn nie nadąża za programem, że tempo pracy jest zbyt duże, usłyszałam od dyrekcji, że "matematyka jest po prostu trudna" i "wielu uczniów ma z nią problemy, jeśli nie pracuje dodatkowo w domu". Dziwna sprawa, jakoś nigdy przedtem nie przyszło mi do głowy, ze matematyka jest trudna. Więc jak to jest, że w jednym pokoleniu ta sama matematyka jest trudna, a w innym akceptowalna? Wg mnie problem tkwi właśnie w programie i stylu nauczania.BethLuisNionhttps://www.blogger.com/profile/03128892964807318466noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6744434007556063595.post-24284507986024278072013-08-29T21:45:09.812+02:002013-08-29T21:45:09.812+02:00Opisałeś zjawisko ze szkoły amerykańskiej...? Jak ...Opisałeś zjawisko ze szkoły amerykańskiej...? Jak to podobnie brzmi... ;)<br />W klasie 4 SP mój syn, zanim doszedł do najprostszej wg. mnie metody "pod kreską", przerobił, zgodnie z programem naturalnie, rozmaite sposoby dodawania pamięciowego. Zaczęło się od 23+25= a skończyło na 238+756=. Po drodze było rozkładanie liczb, przy wykorzystaniu dopełnień do pełnych dziesiątek i setek, np. 23+59=23+57+2=.<br />Podobnie było z mnożeniem i z dzieleniem - "pod kreską" było na samym końcu. Najbardziej dziwiło mnie poświęcanie kilku godzin na dzielenie z resztą 65:7=9r2. Młody gubił się w tym potwornie, a problem znikł jak ręką odjął, gdy doszli do dzielenia pisemnego. Więc po co było tracić ten czas? Do tego jeszcze doszło dokładnie to co napisałeś "nauczyciele unikają podczas lekcji zbyt częstych wyjaśnień, wszak uczeń ma samodzielnie dojść do rozwiązania!", ale "Uczeń bez wsparcia i widocznych postępów, zmuszony do walki wciąż na nowo z tym samym wyzwaniem, zwyczajnie się podda"<br /><br />cdn.BethLuisNionhttps://www.blogger.com/profile/03128892964807318466noreply@blogger.com