niedziela, 31 sierpnia 2014

Błędy wieku dojrzałego

Najwyższa pora po dłuższym przestoju odkurzyć blog. Rozpoczyna się nowy rok szkolny, Wracamy na plac boju z nową energią, ale też i narażeni wciąż na te same pułapki. O jednej z nich, w jaką zdarza się wpadać nauczycielom z większym stażem, opowiem w tym wpisie.


Jest to dla belfra, któremu się przytrafi, przypadłość tym gorsza, że w niemal stu procentach, zupełnie przez niego nieuświadamiana. Dla procesu edukacyjnego miewa katastrofalne konsekwencje. Pora włożyć kij w mrowisko i przyjrzeć się zasiedziałym belfrom, którym zdarza się podążać fałszywą ścieżką w źle rozumianym procesie rozwoju zawodowego.


Mierzymy innych własną miarą


Belfer, jak każdy inny człowiek zresztą, ma tendencję mierzyć innych własną miarą. Robią tak i młodzi pedagodzy i starzy wyjadacze na profesorskich stołkach. Jednak młody nauczyciel sam dopiero się uczy, sam po nocach zgłębia program, wyczuwa więc niejako, że i uczniowie muszą włożyć w przygotowanie do lekcji niemały wysiłek. Niestety, już teraz w jego głowie kiełkuje analogia, która nie jest jeszcze początkowo bardzo groźna. Problem zaczyna się wtedy, gdy staje się belfrem bardziej doświadczonym i nadal próbuje szkolną trzódkę mierzyć własną miarą.

Gdy stary belfer swoją linijkę przykłada do ucznia, okazuje się, że uczeń ten jest niesłychanym gamoniem. Cóż jest trudnego w wyłożeniu, jakie są elementy syntezy sztuk w Weselu? Jak można nie rozumieć, jak replikuje się DNA! Nauczyciel jest zniesmaczony wyjątkową niepojętnością dzisiejszej młodzieży, dzieli się tym zniesmaczeniem z kolegami i koleżankami po fachu, a ci utwierdzają go w jego przekonaniu. Dzieli się swoją refleksją z rodzicami, a ci gną się pod ciężarem autorytetu i przytakują ze wstydem - przecież nauczyciel zęby zjadł na nauczaniu i wie co mówi.

On, który szlifuje mistrzostwo w wybranej dziedzinie wiedzy od lat, teraz wymaga od ucznia, aby w rok zdobył równą mu biegłość w swoim przedmiocie. Jest zdziwiony, że uczeń nie pojął w miesiąc tego, co on sam zgłębiał nieraz dłużej niż jego wychowanek chodzi po świecie.

Patrzy w zeszyt ucznia i widzi w nim karykaturę własnych notatek. Zagadnienia, które on wykładał ze swadą i okraszał smacznymi bon motami, w wykonaniu ucznia wyglądają jak odbicie w krzywym zwierciadle. Belfer pomrukuje niezadowolony, raz dobroduszne, raz ze złością wyraża swoje rozczarowanie.

Rozdęte ego nauczyciela


Szczególnie ciężkim przypadkiem belferskego rozrostu ego jest sytuacja, gdy nauczyciel wymaga, aby uczeń powtórzył słowo w słowo wykładane mądrości. Nie wynika to z ograniczonych horyzontów nauczyciela, raczej z przekonania, że powtarzając za nim najlepszą i najpełniejszą wersję lekcji, uczeń przyswoi wiedzę najwyższej jakości. Skutkiem ubocznym takiego sposobu prowadzenia edukacji jest rozwinięcie u ucznia przekonania, że w szkole niczego nie trzeba rozumieć, wystarczy sprawnie powtarzać.

Taka postawa nauczyciela łączy się ze sporą dawką bezduszności i zapatrzenia we własne ja. Wyklucza wczucie się w sytuację ucznia, zrozumienie, jakie przeszkody musi pokonać młody umysł w dążeniu do wiedzy. Często uczniowie zauważają, że nauczyciele zachowują się tak, jakby na proces edukacji składał się jedynie ten przedmiot, który oni sami wykładają. Przecież tego można się nauczyć w dwa wieczory! Tak, ale w programie jest kilkanaście przedmiotów, jest też życie osobiste i zsumowawszy wieczory niezbędne do przyswojenia wiedzy oraz na inne okoliczności, zaczynamy się orientować, że jedynym sposobem na sprostanie wymaganiom belfra jest odnalezienie schulzowskich  nadwymiarów temporalnych, dodatkowych tygodni i miesięcy.

Nauczyciel w szkolnej ławce


Żeby nabrać nieco pokory nauczyciel powinien zasiąść raz na jakiś czas w szkolnej ławie. Moim ważnym doświadczeniem były w zeszłym roku lekcje kompletnie nowego dla mnie języka obcego. Nagle nic nie było łatwe, pojawiło się milion pytań i wątpliwości. Najprostsze ćwiczenie wymagało wzmożonego wysiłku intelektualnego. Błądziłem jak dziecko we mgle. Poczułem się w skórze ucznia i na tej skórze poczułem dotkliwie, że nie ma rzeczy oczywistych.

Na szczęście nie zawsze się zdarza, aby belfer podążał tą drogą. Wielu nauczycieli wie, ze ich rolą nie jest jedynie błyszczeć erudycją przed salą przerażonych wychowanków, ale pomagać im zdobywać nowe umiejętności. Taki nauczyciel przez lata szlifuje nie zasób swojej wiedzy lecz metody pracy z uczniem. Graalem takiego belfra jest przekazywać wiedzę w jak najzrozumialszy sposób i coraz skutecznej pomagać doskonalić się uczniom. Po tym można poznać dobrego nauczyciela, że po jego lekcji niewiele już się trzeba uczyć, bo wiedza w jakiś niesamowity sposób sama pozostaje w głowie.

Tak więc na nowy rok szkolny życzę: uczniom - wspaniałych nauczycieli, nauczycielom (w tym sobie, już niedługo belfrowi z 10-letnim stażem) - jak najmniej zadufania w sobie. Bo prawdziwa mądrość nie ma wiele wspólnego z wiedzą szkolną i ta ostania jest tylko jedną ze ścieżek do zdobycia tej pierwszej.