Licencja CC BY 3.0, autor alegri |
Dawno, dawno temu nauczyciel cieszył się podobno niepodważalnym autorytetem, dziś sam musi go wypracować. Jeśli mu się nie powiedzie, negatywna opinia pójdzie w świat i będzie się rozprzestrzeniać w prywatnych i publicznych rozmowach. Prawie każdy belfer wcześniej czy później spotka się z krytyką. No cóż, nie można podobać się wszystkim, szczególnie jeśli przypisano ci obowiązek formułowania ocen. Nawet jeśli są sprawiedliwe, nie zawsze będą zgadzać się z wewnętrzną samooceną ocenianego. Wiele raz słyszałem opinie o mojej pracy wyrażane w superlatywach (co było naprawdę motywujące), ale zdarzyło się też kiedyś prosić administrację pewnego forum, o usunięcie oszczerstw kierowanych pod moim adresem. Takie wypadki są wpisane w ten zawód.
Jest niewiele profesji, które są tak pilnie obserwowane i punktowane. Nauczyciele – chcą czy nie – będą zawsze na świeczniku, bo codziennie występują przed niemałym audytorium, codziennie są oceniani przez około setkę młodych krytycznych umysłów, które przez 45 minut śledzą każdy ich ruch. Audytorium czasem jest zainteresowane, czasem nie, raz darzy belfra sympatią, raz niechęcią. Ale niezależnie od emocji, jakie nauczyciel budzi (bądź jakich nie budzi), uczeń nie może opuścić sali. Musi wziąć udział w spektaklu aż do momentu, gdy opadnie kurtyna... czyli do dzwonka. Godziny spędzone wspólnie robią swoje.
Pamiętam z dawnych czasów wypowiedź Agnieszki Chylińskiej na rozdaniu Fryderyków w 1997 roku, ale apogeum złości mam wrażenie osiągnęliśmy w 2013 roku przed wakacjami, gdy opublikowano wyniki raportu o czasie pracy nauczycieli. Oto kilka przykładów z pobieżnie przejrzanych forów:
Konieczko: tu nie ma co kombinować i ciągle wybielać naszych nie przepracowanych nauczycieli. Od lat wokół nich w Polsce jest jakiś aureola nietykalności i jakby nadętego niby bohaterstwa. Czas z tym skończyć i zatrudniać na tych samych zasadach jak innych pracowników. Nauczyciele do roboty!!
Nauczycieli krytykuje się także za braki merytoryczne, przy czym – jak to ze stereotypami bywa – wizerunek budują poszczególne przypadki: jeden kiepski belfer psuje reputacje całej grupie.
Gulcia77: Hmmm, nauczycielka młodego w klasach I-III nie zna języka polskiego, popełnia koszmarne błędy językowe, a za użycie słów "brzezina" oraz "mawiać" młody dostał obniżoną ocenę. Czy jest tu jeszcze co komentować?
Zresztą i na tym blogu zdarzało mi się nagłaśniać, jak nauczyciele obrywają po uszach.
To tylko pobieżnie wybrane przykłady z Internetu. Sami nauczyciele w dyskusjach na forach prezentują się częstokroć jak płaczliwe ciotki. Biadoleniu nie ma końca. Żale często są efektem wypalenia zawodowego, frustrującej atmosfery w pokoju nauczycielskim albo porażek pedagogicznych. Czasem to prawdziwe dramaty ludzi, którym grunt usuwa się spod stóp. Wiele słychać pojękiwań, co jak się łatwo domyślać, nie buduje pozytywnego wizerunku, a na hejterów i krytyków działa jak czerwona płachta na byka.
Łatwo pisać źle o belfrach. Pełne inwektyw pod adresem nauczycieli dyskusje w Sieci budują fałszywy obraz zawodu. Lenie, ignoranci, roszczeniowcy, nieudacznicy – tak piszą agresorzy. Słabo opłacani, przemęczeni – tak piszą sami nauczyciele. To przesłanie trafia do ucznia, który tworzy sobie wirtualny obraz pazernego nauczyciela o niskim statusie społecznym, robiącego niewiele i użalającego się nad sobą. Po publikacji raportu o czasie pracy nauczycieli okazało się, że belfer to także kłamca, bo w dzienniczek pracy wpisuje wydumane informacje. Na jednym wydechu wylicza się urzędników, polityków, górników, nauczycieli, i skanduje pod ich adresem: o-szu-ści, nie-ro-by.
Za osobę zaufania publicznego nauczycieli mają już chyba tylko bankowcy. Ale mimo czarnego PR rola belfra jest wciąż taka jak kiedyś. To od nauczycieli w znacznej mierze zależy, jakie zainteresowania rozwinie młody człowiek. W których dziedzinach wiedzy zasmakuje, a które na starcie przekreśli. Często uczniowie nieświadomie utożsamiają przedmiot z jego nauczycielem. „Nie lubię chemii” może oznaczać „Mam dość tej nudziary”, „Podoba mi się matematyka” należy rozumieć „Lubię, jak pani opowiada o liczbach wymiernych”. To przekłada się na dalsze wybory studiów czy pracy, na całe życie. Absolwent wychodzi ze szkoły z pewnym kapitałem wiedzy i przede wszystkim z wyrobioną opinią, co jest ciekawe, a co nie.
Dużo łatwiej jest uczyć, jeśli nie trzeba przełamywać rodzących się uprzedzeń. Bez fachowych badań nie da się wymierzyć siły czarnego PR, ale jestem przekonany, że ma on wpływ na codzienną pracę w szkole. Z jakim nastawieniem pójdzie do szkoły syn tatusia, który gardłuje na forach i przy niedzielnym obiedzie o klawym życiu niekompetentnych belfrów?
Zobacz też: Apel ucznia do nauczyciela
Negatywny efekt poczują też ci, którzy z powodu zwolnień opuszczają szkołę. Który pracodawca będzie chciał zatrudnić gnuśnego nauczyciela, co ciężkiej pracy w życiu nie zaznał, bo pracował jedynie 13 i pół godziny tygodniowo (18 razy po 45 minut!)? Jeśli ma jeszcze wątpliwości, poczyta sobie w Internecie, jak bezradni są zwalniani pedagodzy: no po prostu dwie lewe ręce, zero kreatywności!
Tymczasem równie prawdziwy będzie taki wizerunek belfra: nauczyciel to człowiek kształtujący charakter i postawy ludzi młodych, każdy zapewne pamięta jakiegoś genialnego pedagoga, który wywarł na niego silny wpływ. Nauczyciele to ludzie z poczuciem misji, świetnie radzący sobie w sytuacjach stresowych, potrafiący kierować grupą. Ze względu na swoją pracę codziennie doskonalą swoje umiejętności interpersonalne. Potrafią zachować samodyscyplinę w pracy: poza 18-godzinnym pensum sami organizują czas i warsztat pracy. Kontakt z młodymi ludźmi pozwala im zachować świeżość umysłu i kreatywność.
Łatwo znaleźć liczne przykłady zarówno na negatywny i pozytywny obraz nauczyciela. To tylko kwestia podejścia, sami wybieramy, czy otworzyć szufladkę z napisem „zlizywanie pianki z kolan” czy może „superbelfrzy – eduzmieniacze”. Krytyka nie jest zła, jeśli potrafi być konstruktywna i służy czemuś więcej niż umacnianiu stereotypów. Skrytykuję więc nauczycieli: przykro to powiedzieć, ale nie umiemy dbać o swój PR.