sobota, 29 czerwca 2013

Czego uczy szkoła?

Wystarczy zajrzeć do programów nauczania i programów wychowawczych... Szkoły aż trzeszczą w szwach od idei, wartości i postulatów. Nauczyciele cierpliwie, godzina po godzinie, wtłaczają ten system w głowy i serca młodych adeptów. No tak, tylko czemu po zakończeniu edukacji nie wychodzi ze szkoły idealnie ukształtowany człowiek? Wrażliwy, pomocny i do tego jeszcze patriota? Nauczyciele uczą wielu rzeczy całkowicie nieświadomie i całkiem poza programem. Od zawsze wiadomo, że nie słowa, ale czyny stają się przykładem do naśladowania. Czego więc można nauczyć się w szkole? 

Gombrowicz z właściwą sobie ironią pisał tak: Tylko prawdziwie niemiły pedagog zdoła wszczepić w uczniów tę miłą niedojrzałość, tę sympatyczną nieporadność i niezręczność, tę nieumiejętność życia, które cechować winny młodzież. 

Srogi belfer (CC BY-NC 2.0 by Tim Ellis)
A więc, po pierwsze: szkoła pokazuje, że uległość i konformizm są pomocne w życiu. Jasiu, przeproś Krzysia! (to najczęściej w podstawówce). Uczycie się pod klucz, żeby zdać maturę! (to w liceum). Nie dyskutuj ze mną! (to od malucha aż do końca edukacji). Szkoła została stworzona nie jako wylęgarnia talentów, ale jako maszyna urabiająca uczniowskie charaktery. Tu nie ma miejsca na bunt. Jasio, jak mu każą, przeprosi, ale dalej nie będzie rozumiał dlaczego. Pewien uczeń w gimnazjum powiedział mi mniej więcej tak: Wiem, że spodziewa się pan odpowiedzi takiej-to-a-takiej, zaraz jej udzielę, ale muszę zaznaczyć, że moje zdanie w temacie jest zupełnie inne. Gra została zdemaskowana, trzeba mówić to, co pytający chcą usłyszeć. Że to sztuczne? Przez kilkanaście lat edukacji idzie się do tego przyzwyczaić. 

Stąd już blisko do drugiego punktu: oszustwo popłaca. Wszyscy w klasie wiedzą, że Jaś spisał swoją pracę domową z Internetu. Wszyscy oprócz nauczyciela, który nie wie lub co gorsza nie chce wiedzieć. Jaś dostaje piątkę, a Gosia, która ślęczała nad zeszytem do jedenastej w nocy – tróję. Na kolejne zajęcia także Małgosia i Kasia przynoszą pracę zerżniętą ze sprawdzonego już przez Jasia źródła. A nauczyciel promienieje radością, bo widzi, że jego metody pedagogiczne przynoszą rezultaty, poziom klasy systematycznie się podnosi. Plagiat nie jest uznawany za poważne przestępstwo, a ci, którzy na wielu szczeblach w dorosłym życiu próbują dochodzić swoich praw, napotykają na ścianę obojętności.

Co jakiś czas w mediach pojawiają się doniesienia o fałszowaniu wyników egzaminów przez nauczycieli: tak było w 2009 roku w Jabłkowie, potem znowu w 2012 roku w Gorzowie. Żeby nie było, że biję tylko w naszych, największe tego typu oszustwo zostało ujawnione w 2011 roku w Atlancie. A ile takich przypadków pozostało niewykrytych?

Po trzecie: nic nie robisz, a jest dobrze. W szkole państwowej, jeśli ma się ustaloną pozycję, nie trzeba się sprężać, wystarczy trwać na posterunku. Łatwo spotkać takich belfrów, którzy migają się od prowadzenia lekcji, dyktują przedpotopowe notatki, czytają na głos (lub co gorsza każą przepisywać) podręcznik, rozmawiają z pierwszą ławką, gdy reszta klasy bawi się w najlepsze. Marnują czas swój i uczniów. Wypalenie zawodowe nauczycieli to poważny problem, który rzutuje też na ich podopiecznych. Łatwo dojść do wniosku: nie trzeba się specjalnie wysilać, nikt cię za bylejakość nie zruga, przecież nauczycielom to zawsze uchodzi płazem. Z punktu widzenia ucznia nie ma miejsca na subtelną analizę stresów i odpowiedzialności społecznej nauczyciela połączonych z niską gratyfikacją (tak o zjawisku wypalenia mówią psycholodzy). Czy epidemia roszczeniowej młodzieży pokolenia Y, która chce mieć pracę bez wysiłku, ma coś wspólnego z epidemią wypalenia zawodowego u nauczycieli? Młodzi patrzą w szkołach na swoich “mistrzów” i wyciągają adekwatne wnioski? Nawet jeśli dość swobodnie łączę te dwa odległe fakty, to nie da się ukryć, że belferska codzienność może być dobrą inspiracją dla młodych obiboków. 

Po czwarte: stan ducha belferskiego gremium promieniuje na uczniów. Sporo się mówi o negatywnej selekcji do zawodu, o braku systemu, który promowałby najlepszych nie wspomnę. Wielu nauczycieli boi się o swoją pracę (tak wyglądała sytuacja rok temu, w tym roku jest tak samo). Wśród belfrów nie jest łatwo znaleźć osobowości rzutkie, przebojowe; choć odchodzący z zawodu powinni mieć fantastyczne umiejętności interpersonalne i doświadczenie w pracy z ludźmi, jednak poza szkołą często tracą całą pewność siebie. A może to wina reszty społeczeństwa, która negatywnie postrzega nauczycieli, nie dając im drugiej szansy? Wolelibyśmy nauczycieli kreatywnych, którzy wprowadzaliby uczniów w świat pasji i sukcesów. A tymczasem? Zajrzyjmy do pokoju nauczycielskiego przez szparę w uchylonych drzwiach wraz z bohaterami powieści Gombrowicza: 
– Czy chciałby pan zobaczyć ciało?
– Z największą przyjemnością – odparł Pimko. (...) Dyrektor uchylił drzwi do kancelarii i obaj panowie zajrzeli dyskretnie, a ja z nimi. Przeraziłem się nie na żarty! W dużym pokoju za stołem siedzieli nauczyciele i popijali herbatę zagryzając bułką. Nigdy nie zdarzyło mi się widzieć razem tylu i tak beznadziejnych staruszków. Większość chlipała donośnie, jeden ciamkał, drugi mlaskał, trzeci ciągnął, czwarty siorpał, piąty był smutny i łysy, a nauczycielce francuskiego łzawiły się oczy i wycierała je różkiem chusteczki.
– Tak, panie profesorze – rzekł dyrektor z dumą – ciało jest starannie dobrane i wyjątkowo przykre i drażniące, nie ma tu ani jednego przyjemnego ciała, same ciała pedagogiczne, jak pan widzi – a jeżeli konieczność zmusza mnie czasem do zaangażowania jakiegoś młodszego nauczyciela, zawsze dbam o to, aby był obdarzony przynajmniej jedną odstręczającą właściwością. (...) To najtęższe głowy w stolicy, (...) żaden z nich nie ma jednej własnej myśli; jeśliby zaś i urodziła się w którym myśl własna, już ja przegonię albo myśl, albo myśliciela. To zgoła nieszkodliwe niedołęgi, nauczają tylko tego, co w programach, nie, nie postoi w nich myśl własna.(...) W tej chwili jedno ciało zwróciło się do drugiego ciała i spytało:
– He, he, hm, no, co tam? Co tam, panie kolego?
– Co tam? – odrzekło tamto ciało.
– Staniało.
– Staniało? – powiedziało pierwsze ciało.
– Chyba podrożało?
– Podrożało? – spytało drugie ciało.
– Chyba cośkolwiek staniało.
– Bułki nie chcą stanieć – mruknęło pierwsze ciało i schowało resztki nie dojedzonej bułki do kieszeni.
– Trzymam ich na diecie – szepnął Piórkowski dyrektor – gdyż tylko wtedy są dostatecznie anemiczni.
Ted Robinson powtarza, że nie ma szkół ani systemów lepszych niż ich nauczyciele. Wady społeczeństwa są takie, jak wady jego mistrzów. To, o czym dziś piszę, to oczywiście uogólnienie, rysowane dość grubą kreską; pokazane przykłady często są jednostkowe, niekoniecznie pokazują ogólną tendencję. Ale belfer powinien zdawać sobie sprawę, że swoją postawą przekazuje uczniom coś więcej niż wiedzę. Że pokazuje młodym ludziom wzorce zachowań, które oni świadomie i nieświadomie będą kopiować. Jaki więc powinien być dobry nauczyciel? A na przykład taki:


PS: Drodzy Czytelnicy, zarówno uczniowie jak i srodzy belfrzy, wszyscy, którzy tu zaglądacie, pozostaje mi jeszcze życzyć Wam udanych wakacji. Należy się nam już zasłużony odpoczynek od szkoły. Od blogowania nie biorę wolnego, więc zaglądajcie od czasu do czasu na nauczanieblog.blogspot.pl :)

3 komentarze:

  1. Świetny ten film z TED'a który załączyłaś - flexagram mnie zauroczył, ale wątpię niestety, żeby kiedykolwiek ktoś go robił na lekcjach mojego syna :( Na szczęście namierzyłam go w necie: http://vimeo.com/35076984

    Z tego co widzę, to w szkole nawet na bieżący materiał jest za mało czasu, a co dopiero na takie atrakcje jakie pokazał ten facet. Co racja to racja - szkoła często marnuje czas uczniów nic nie wnoszącymi wykładami, które szumnie nazywa się lekcjami. Smutne to...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za komentarz, Beth.

    Załączyłem:) To świetne, że w dobie Internetu przepis na te zabawki można znaleźć w Sieci. Jeśli nie w szkole, można robić je w domu.

    To jeden z mitów, że winne szkolnej nudzie są przeładowane programy, podstawa programowa to dość zwięzły tekst, reszta jest w rękach nauczyciela.

    OdpowiedzUsuń
  3. fakt - załączyłeś ;) czym ja się zasugerowałam ? ;)

    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń