Uważamy dzwonki, 45-minutowe lekcje i system klasowy za coś oczywistego i uniwersalnego. Innej szkoły sobie nie wyobrażamy. Tymczasem to, jak wygląda dzisiejszy system edukacji to efekt projektu wcielonego w życie około 200 lat temu. Czy można uczyć inaczej? Choć trudno nam to sobie wyobrazić, szkoły nie zawsze tak wyglądały i nie jest to jedyny możliwy sposób nauczania. O tym, skąd się wzięły nasze szkoły i jaki to ma wpływ na ich funkcjonowanie, opowiem w tym dwuczęściowym wpisie. Dzisiaj krótki rys historyczny, za tydzień szerzej napiszę o konsekwencjach stosowania takiego paradygmatu nauczania.
System pruski
Obecny system szkolny narodził się w Prusach przełomu XVIII i XIX wieku. Fryderyk Wilhelm I jako pierwszy skutecznie wprowadził w swoim państwie powszechną edukację. Przy pracy nad projektem współpracował wybitny filozof epoki, Wilhelm Humboldt, który jednak nie był zbyt zadowolony z efektu poczynań księcia. Nic dziwnego, priorytety filozofa i priorytety władcy musiały się rozmijać. Szkoły Fryderyka Wilhelma sterowane były centralnie przez sztab urzędników, kształciły według odgórnie ustalonych planów i serwowały wychowankom odpowiednio przygotowaną listę lektur, wszystko to pod opieką certyfikowanych nauczycieli. Pojawiły się lekcje i dzwonki, wystawiano oceny. Jako naukę rozumiano przede wszystkim przyswajanie konkretnych wiadomości, choć za podstawę uznano umiejętność pisania, czytania i najważniejsze działania algebraiczne. Nacisk kładziono na indywidualną pracę każdego z uczniów, nie skupiano się na zajęciach grupowych. Dobrze zdany egzamin końcowy, pierwsza w dziejach matura, dawał wstęp na uniwersytety i gwarantował szybką karierę zawodową.
Było to zjawisko idące z prądem ówczesnych idei. Właśnie coś takiego usiłowali wprowadzić kilkadziesiąt lat wcześniej reformatorzy z Komisji Edukacji Narodowej, nazywanej szumnie pierwszym na świeci ministerstwem edukacji, zabory jednak przerwały ten proces. Przez cały oświecony wiek XVIII pojawiały się w Europie próby upowszechnienia edukacji, kończyły się jednak fiaskiem, zazwyczaj ze względu na brak funduszy i odpowiedniego zaplecza do tak potężnego przedsięwzięcia. Na gruncie ideałów oświecenia racjonalni marzyciele chcieli stworzyć nowego racjonalnego człowieka, wyrwać szkolnictwo spod kościelnego nadzoru i dzielić się skarbnicą wiedzy ludzkiej z szerokimi masami. Wielka encyklopedia była wielkim projektem, ale jej zasięg był ograniczony, edukacja powszechna dałaby wszystkim wyłączonym poza nawias historii szansę odnalezienia się w nowym oświeconym świecie, w którym każdy ma nie tylko prawo, ale i powinność zdobywania wiedzy.
Wady nowej szkoły
A więc tak nowo powstałej szkole przyświecały szczytne idee, równość wszystkich w dostępie do wiedzy, wolność, samodzielność każdej jednostki dzięki zdobytej przez nią wiedzy. Nie było jednak tak różowo. Marzenia filozofów, jak uczy historia, podejrzanie często w praktyce stają się własną karykaturą. XIX-wieczne Prusy były monarchią absolutną i pruski dryl miał niemałe przełożenie na szkołę. Nauczyciele mieli za zadanie kształcić posłusznych państwu obywateli. Umiejących czytać i pisać urzędników oraz żołnierzy (to w XIX wieku zaroiło się od pamiętników pisanych na europejskich frontach). Obywateli wykształconych na tyle, ile trzeba, ale nie wolnomyślnych. Sprawnych rzemieślników w swoim fachu, ale nie artystów. Posiadających podstawy wiedzy, ale nie zbyt szerokie horyzonty. To zrozumiałe w czasach, gdy nad kontynentem unosi się wciąż widmo rozprzestrzeniającej się rewolucji napoleońskiej. Szkoła pruska miała utrzymywać społeczne status quo i być zapleczem do rozwoju potęgi Prus. Ken Robinson przyrównał ten system do programowania wielkiego żywego komputera. Władzy było potrzebne, aby przyszli pracownicy machiny biurokratycznej mieli podstawowe umiejętności kopiowania i przetwarzania urzędniczych danych.
Rozprzestrzenianie się systemu
Gdy nastała druga połowa XIX stulecia, nowy system podbił całą niemal Europę, trafił do Ameryki i na daleki Wschód. Okazało się, że doskonale spełnia też potrzeby przemysłowców, którzy w początkach epoki industrialnej potrzebowali pracowników na tyle wyedukowanych, by przeczytać podstawową instrukcję i zrozumieć podstawy procesów produkcji, przygotowanych już w szkole do posłuszeństwa i monotonnej rutyny pracy. Najwięksi przemysłowcy przełomu XIX i XX wieku współfinansowali systemy oświatowe. Dla Henry'ego Forda, który jako pierwszy w swojej fabryce w Detroit, USA (1914), wprowadził taśmę produkcyjną, zarzucając metody rzemieślnicze, szkoła w typie pruskim była doskonałym dostawcą pracowników. Przyzwyczajonych do posłuszeństwa i monotonnego wykonywania zaplanowanych mechanicznych czynności. Nie muszę chyba pisać że system pruski w świecie przemysłu XX wieku miał się świetnie. Czasem tylko jakiś szalony myśliciel pokroju Witkacego, budził się przerażony z koszmaru o technokratycznej rewolucji, która wyzuje nas wszystkich z człowieczeństwa.
W kolejnym wpisie opowiem, jak ten dwusetletni porządek przekłada się na naszą rzeczywistość i co z tego wynika. Nie potrafimy już wyobrazić sobie inaczej funkcjonującej szkoły. Nic w tym dziwnego, przecież sami jesteśmy jej produktem. A szkoda, bo możliwości mamy naprawdę wiele.
--------------------------------------------------------------------------
PS: Zaciekawił cię ten wpis? Interesuje cię tematyka bloga? Zapraszam do odwiedzenia i polubienia strony bloga NAUCZANIE W SZERSZYM PLANIE na Facebooku.
--------------------------------------------------------------------------
Witam, w tekście jest błąd, to nie mógł być Fryderyk I, ponieważ ten zmarł w 1740 roku
OdpowiedzUsuńChodzi o Fryderyka III
pozdrawiam
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńCzy jest możliwość uzyskania bibliografii do tego wpisu?
OdpowiedzUsuńInformacje na ten temat można znaleźć w książce Marzeny Żylińskiej "Neurodydaktyka" albo w nowej książce Marka Kotarskiego "Włam się do mózgu". Jak potrzebujesz bardziej specjalistycznych tytułów, to obie te pozycje są zaopatrzone w solidne bibliografie.
OdpowiedzUsuńŚwietny artykuł
OdpowiedzUsuńSystemy edukacji potrafią się znacznie od siebie różnić.
OdpowiedzUsuńDzień dobry.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy artykuł.
Poszukuję informacji o tym kiedy wprowadzono w szkolnictwie 45 min. lekcje. W materiałach powielaczowych, bez przypisów, dotyczących konkretnej szkoły znalazłam zapis o roku 1926, w Poznaniu. Szukam potwierdzenia lub innych wiarygodnych informacji.
Pozdrawiam serdecznie Joanna Cz
jest to stary system i myśle, że najwyższa pora iść z duchem czasu
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy artykuł. Dobrze, że udało się zajrzeć i dowiedzieć jak wyglądała edukacja w tamtych czasach. Wszystko się zmienia z biegiem czasu ale na takich zasadach budowane są te obecne.
OdpowiedzUsuńModel edukacji Pruskiej to jest krzywdzenie psychiki dziecka oraz uczenie ich braku zaradności życiowej. Przeładowanie głowy bredniami i tworzenie pokoleń ludzi robotów czy owiec. Finowie mają bardzo dobry system edukacji i tego widać efekty, tak samo szwajcarzy a w Polsce jest to absurdalne. Tworzenie papierów i dokumentów na bazie próżni.
OdpowiedzUsuń